rejs do sąsiadów

Dałem się namówić na wyjazd do Dolnej Bawarii. Oczywiście na grzbiecie osiołka. Ponad 1200 km w 4 dni - nic wielkiego, ale ekskursje po wyspie są jednak mniej wyczerpujące. Niestety z powodu ograniczonej ładowności nie mogłem wziąć swojego aparatu. Pożyczonym sprzętem strzeliłem tylko kilka pamiątkowych ujęć. Ale warto tam jechać, jeszcze jak warto.

taniutki hotel przy trójstyku granic

Piaggio Ape w Passau

parking nad Dunajem, pod estakadą

wyciąganie z szafy

Są na Wyspie tematy, o których mieszkańcy wolą nie mówić, a najlepiej to o nich zapomnieć. Swoiste tabu. Ale szafę warto czasem przewietrzyć.


narty




Krkonošský národní park ogłosił zamieszkującej go faunie, iż od 25 lipca rozpoczyna się okres przygotowawczy do zimy - widziałem adekwatne obwieszczenie przyklejone na małej tabliczce pod świerkiem. Dla fauny ludzkiej oznaczało to zamknięcie zielonego szlaku rowerowego, dla pozostałej zwierzyny zaczął się żmudny czas zbierania zapasów i koniec letniej laby ... właściwie w samym jej środku, ale cóż, Pan swoje wie i o swoją trzodę dba. Idąc tropem czeskich leśników poinformowałem moje domowe koty by także pomyślały o zbliżającej się zimie. Może już czas zmienić futro albo zaoszczędzić parę kalorii? Z dwutygodniowym opóźnieniem, ale koty mnie posłuchały. Zmieniły swoje kocie, letnie obyczaje i przestały wyłazić z domu. Futro zrzucają, a jakże, najchętniej na fotel w którym się właśnie wylegują po kilkanaście godzin dziennie.

Ja również chciałbym przygotować się do zimy. Może uda się sprawić parę nart do chodzenia, by już się w tej zimie za głęboko nie zapadać.



zdążyć przed 30-stką

Zdążyć wejść na najwyższy szczyt Wyspy. Gdzie wszyscy już byli, a ja splotem niezrozumiałych do końca okoliczności nigdy nie miałem okazji się tam dostać. Czułem prawdziwy wstyd bo przecież nie tak znowu daleko i nie tak znowu wysoko - ja jednak, pomału dobiegając trzydziestki, nie zaliczyłem choćby jednego wejścia.  Metryka czy wysokość nie mają tu co prawda znaczenia, ale łatwiej mi było osiągnąć cel kiedy wyznaczyłem sobie "deadline".
I udało się. Ponad półtora kilometra nad poziom morza, kilka godzin pieszej wędrówki i już. Byłem na Śnieżce. Ekscytujące miejsce, świetna wycieczka. Warto tam być. Spora radość, obojętnie czy przed 30-stką czy 60-siątką, choć raz trzeba to zrobić.









Na koniec pocztówka muzyczna. 
Dzisiaj już chyba démodé ...