święto wyspy

Nie dalej jak tydzień wstecz, wyspa obchodziła swoje święto. To dzień związany z jej patronką, świętą czczoną od wieków. Okoliczna ludność nie wykazuje jednak przywiązania do swojej wyspy, a jeśli już to chyba nie wyraża go w taki sposób, by świąteczny czas jakoś uczcić. Choćby wspólną biesiadą czy wywieszeniem flagi. Nie, nic z tego. Miejscowy proboszcz jedynie zarządził odpust. Większość jednak zapewne nawet nie ma pojęcia o swoim święcie.
Dla mnie to smutne, bo dla dobra wyspy dobrze jest kiedy jej mieszkańcy czują, że są u siebie, że to ich miejsce. Święto daje możliwość uzewnętrznienia tych uczuć. Jeden dzień w roku dla wspólnoty.
Jednak tu ludzie nie potrafią się cieszyć z tego co mają.
Tak, to jest smutne albo już rzewne pomysły przysłaniają mi oczy, bo jesień tak właśnie działa :)

Ja obszedłem święto świąteczną przechadzką. Pocztówka poniżej.



Denkmal Beinerta

Ludzi pokroju Carla Beinerta dzisiaj już się nie spotyka. A jeśli są, to kojarzy się ich z "elitą", a "elita" kojarzy się źle. Beinerta w Jedlinie wspomina się zaś już tylko dobrze - jest nawet pomnik.
Sprawdzić tego nie sposób i uśmiecham się sam do siebie na śmiałą myśl o dającym łapówki aptekarzu-geologu, który chce przejąć dom zdrojowy i o tym jak układa się z lokalną władzą w temacie zaadaptowania lasu na park. Nie, o takich przypadkach kroniki milczą. Tu wszystko jest czyste niczym powietrze nad Górami Czarnymi. Doktor Carl pojawia się w Bad Charlottenbrunn; kupuje nieruchomość - jedną, drugą; odkrywa dwa źródła leczniczej wody; modernizuje, buduje i promuje swoją działalność i tym samym miasto. Efektem tych zabiegów jest ciągle rosnąca liczba kuracjuszy przybyłych do wód z całych Prus, a pewnie i z Europy.
W końcu, na wieczną chwałę i pamiątkę, mieszkańcy fundują Carlowi, górujący nad dachami, obelisk w podzięce za trud dokonań. I nic to, że w ich kuchennych kranach płynie już naturalnie gazowana mineralwasser.

Więcej o dr. Beinercie dowiemy się zadając pytanie dr. Google :-)