"W"

Stałem w sklepie przed półką z płytami. Nie szukałem niczego konkretnego więc wybrałem literę "W", często zaczynam od "W". Przypadek sprawił, że niemal za jednym zamachem wyciągnąłem z niemałym zaskoczeniem ostatni album grupy Wovenhan (USA), debiutancki album grupy Warpaint (USA) oraz debiut Wishbone Ash (UK) sprzed 40 lat, do tego dorzuciłem ostatniego Johna Portera (UK/PL), miał być jeszcze ostatni Van der Graaf Generator (UK) i coś jeszcze, ale środki płatnicze ... już dawno nie było żadnych środków. A to tylko jedna litera - bałem się patrzeć na pozostały alfabet. Ze sklepu w którym zazwyczaj "nic nie ma" wyszedłem z plikiem płyt i pustym portfelem - to mogłoby się wydarzyć tylko przed świętami.

Zamiast kolacji lub opłaconych rachunków :) był wieczór z płytą kompaktową.

Nie chcę się bawić w recenzenta bo chyba nie umiem. Wspomnę tylko, że Wovenhand i Warpaint potwierdziły moje przypuszczenia, może nie zaskoczyły czymś szczególnym, ale pierwsze przesłuchanie było bardzo przyjemne i na pewno chce się znajomość z tymi albumami utrwalać.
Porter w końcu wydał nową płytę (solo) - pierwsze wrażenie miałem takie, iż gdyby nagrywał podobny album przynajmniej raz w roku, to bym wykupił w ciemno u niego abonament na te krążki. "Facet z gitarką" plus kumple, bez zbędnych ozdobników, bez słabych momentów. Po ostatnim kawałku chciałem słuchać wszystkiego jeszcze raz.
Wishbone Ash - wyłącznie by zachować porządek w dyskografii. Nie miałem fizycznie ich pierwszego wydawnictwa. To klasyczny rock i dwa utwory które już dawno odcisnęły się w historii tego typu muzyki. Słychać, że panowie szukali jeszcze swojego stylu. Były jednak lepsze debiuty w pierwszej połowie lat 70-tych.

Brak komentarzy: