Zdążyć wejść na najwyższy szczyt Wyspy. Gdzie wszyscy już byli, a ja splotem niezrozumiałych do końca okoliczności nigdy nie miałem okazji się tam dostać. Czułem prawdziwy wstyd bo przecież nie tak znowu daleko i nie tak znowu wysoko - ja jednak, pomału dobiegając trzydziestki, nie zaliczyłem choćby jednego wejścia. Metryka czy wysokość nie mają tu co prawda znaczenia, ale łatwiej mi było osiągnąć cel kiedy wyznaczyłem sobie "deadline".
I udało się. Ponad półtora kilometra nad poziom morza, kilka godzin pieszej wędrówki i już. Byłem na Śnieżce. Ekscytujące miejsce, świetna wycieczka. Warto tam być. Spora radość, obojętnie czy przed 30-stką czy 60-siątką, choć raz trzeba to zrobić.
Na koniec pocztówka muzyczna.
Dzisiaj już chyba démodé ...
2 komentarze:
:)
Wstyd byłby. A i owszem. Winszuję :)
Prześlij komentarz